Zaloguj



Licznik odwiedzin

DziśDziś644
WczorajWczoraj756
RazemRazem3331628
Sianki
Wpisany przez Lucyna Beata Pściuk   

 

Sianki to wieś malowniczo położona u stóp Przełęczy Użockiej, u źródeł Sanu. Po stronie polskiej dolinę ogranicza Żydowski Beskid i Kopołowiec, za którym wznosi się pasmo graniczne z Piniaszkowym, Opołonkiem będącym najdalej na południe wysuniętym krańcem Polski i Kińczykiem Bukowskim, a po stronie ukraińskiej Kiczera Siankowska. Sianki to dla bardzo wielu osób miejsce magiczne, obiekt marzeń. Mam dość zimny stosunek do tej legendy

Okolice Sianek są bardzo cenne pod względem przyrodniczym. Po stronie polskiej jest to teren chroniony w ramach Bieszczadzkiego Parku Narodowego i Europejskiej Sieci Ekologicznej Natura 2000. Po obu stronach Sianki leżą w na obszarze Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery "Karpaty Wschodnie". Jak cenne są to okolice w przystępny sposób przedstawiają to Jacek Szarek i Grzegorz Sitko w jakże interesującym przewodniku-albumie-atlasie "Dzikie Bieszczady", książce, która doczekała się kilku wydań."Okolice Sianek to tereny, na których występuje wiele roślin spotykanych zwykle na połoninach. Pośród łanów ostrożenia łąkowego rośnie ciemiężyca biała. Ta okazała i rzadka roślina w Polsce występuje głownie w Bieszczadach. Możemy też zobaczyć prosienicznik jednogłówkowy, kwitnący na fioletowo wężymord górski, goryczkę trojeściową oraz różne gatunki storczyków. Można tu spotkać endemity wschodniokarpackie, m.in. pszeniec biały, który występuje na niewielkim obszarze tylko w tej części gór."

Rzeczywiście niegdyś, po II wojnie św. i potem,  gdy Obniżeniem Górnego Sanu rządził pułkownik Doskoczyński dotarcie do  grobu Hrabiny było nie lada wyczynem. Tak o tym pisze Witold St. Michałowski w "Hejże na Bieszczdy": "Pasowanie na rycerza turystyki dawała wtedy wyprawa do "Worka", na Sianki i na "grób hrabiny". Niedaleko od Przełęczy Użockiej, przytulona jednym bokiem do niewielkiego strumyczka, przedziwnym zrządzeniem losu ostała się nagrobna płyta Klementyny z Kalinowskich Stroińskiej. Dojść do niej trudno. Łany pokrzyw, nigdy nie przecinane sosnowe młodniki, wysokie trawy utrudniają wędrówkę. Droga prowadzi wzdłuż górnego biegu Sanu znajdującego się poza granicą państwową. Do "Worka" , za Halicz i Rozsypaniec, szło się na na trzy, cztery dni, wracało po tygodniu, albo i dwóch."[...] A w "Worku" nadal do niedawna byłeś sam. Zupełnie sam. Bezwzględna, naturalna selekcja. Ostre kryterium wagi plecaka i umiejętności chodzenia po górach." Obecnie jest to bułka z masłem. Sianki znajdują się na ścieżce przyrodniczo-historycznej "W Dolinie Górnego Sanu" http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=39&Itemid=43 i na trasie szlaku kajakowego "Błękitny San".

Jest to miejsce, na którym swoje piętno odcisnęła historia. Sianki świetnie prosperująca miejscowość letniskowa została przedzielona granicą. Po stronie polskiej w ramach tzw. czyszczenia granicy przestała istnieć, po stronie ukraińskiej to typowa ukraińska wieś karpacka. Pod względem turystycznym część ukraińska ciekawa, są tu bardzo dobre warunki do uprawiania turystyki narciarskiej biegowej. Tu rozpoczyna się jedna z najciekawszych imprez realizowanych przez bieszczadzkich tour-operatorów. Przejażdżka koleją 18 kilometrowego odcinka Sianki-Wołosinka (Zakarpacie) jest emocjonująca, wiedzie bowiem przez 6 tuneli, 27 wiadukty, 18 serpentyn, różnica wzniesień 380 m. Nie dziwię się, że Orłowicz nazwał kiedyś "Zjazdy z granicznych stacyi na węgierską stronę są szczególnie piękne we Wschodnich Beskidach. Na pierwszym miejscu wymienić tu należy zjazd z Sianek przez Użok do węgierskiej stacyi Wołosiańce (Hajasd), wśród kolosalnych zakrętów, tunelów, olbrzymich wiaduktów żelaznych, najpiękniejsza paryja kolejowa północnych Karpat"".

 

Fot. Buba Sianki po stronie ukraińskiej

 

Jan Szelc "Sianki"


Tam-kiedy czas stanął
świętych z kapliczek
rozstrzelano

Tu-nikłe ślady
z próchnem krzyży
na bezdrożu

studnie-pułapki
zakryte zielemi
i wspólne niebo

Pośrodku San
spod obu narodów
korzeni
Jeden-
co zna prawdę

i wiatr z Użockiej
który rozwiał prochy
na zmianę pogody

Tu mój dziadek
pod lipą spoczywał
gdy do Turki
szedł za chlebem

 

Fot.  Ewa Dudzińska-Szybowska



Sianki "swoją nazwę wzięły" od rzeki San-po rusińsku Sian. Lokowane zostały jako Sanskie na prawie wołoskim w dobrach sobiańskich Kmitów. Najprawdopodobniej prawem kaduka, gdyż znany nam choćby z serialu "Królowa Bona" Piotr Kmita jako starosta przemyski powiększał swoją domenę kosztem królewszczyzn. Wzmiankowana po raz pierwszy w 1580 r.

 

Fot. Beata Kalitan

 

W 1589 r. w regestrze podatkowym jest odnotowane tu: 11 i 1/4 łanu osiadłego przez kmieci, młyn jednokołowy, mieszkał tu 1 komornik. Osada jak większość tutejszych wsi miała charakter pastersko-rolniczy. Szacuje się, że w owym okresie gęstość zaludnienia w tej części Bieszczadów wynosiła 1 osobę na km2. Wieś w następnych latach powiększa się, także dzięki korzystnemu położeniu, rozwija się tu handel z tzw. Górnymi Węgrami. Regresja rozpoczyna się w pierwszej połowie XVII w., jedną z przyczyn jest działalność beskidników - rozbójników. W 1785 r. w Siankach mieszka 157 osób, przeważają grekokatolicy, jest tylko 10 Żydów i 2 rzymokatolików.

 

Fot. Buba Sianki po stronie ukraińskiej

 

W 1868 r. w Siankach mieszka 274 osoby, powierzchnia w morgach wynosi: 3212, z czego lasy stanowią 62,64%. Właścicielem wsi jest Franciszek Stroiński. Grunty orne wynoszą: tabularne - 118, włościańskie - 569 morgów, łąki i ogrody: tabularne - 86, włościańskie - 146, pastwiska: tabularne - 27, włościańskie - 254, lasy: tabularne - 1908, włościaińskie -  104.

 

Fot. Ewa Dudzińska-Szybowska strona ukraińska

 

Jak niegdyś wyglądały można dowiedzieć się  także czytając stare pamiętniki. Ja opisując tę miejscowość posłużę się dwoma przewodnikami, które gorąco polecam: "Od źródeł Sanu do Otrytu" Andrzeja Potockiego i "Ścieżka przyrodniczo-historyczna "W Dolinie Górnego Sanu" dr Antoniego Derwicha - byłego pracownika BdPN (jedno z najlepszych szkoleń w których brałam udział prowadził właśnie pan Antoni, nie dość iż znakomicie zna teren to także potrafi przekazać słuchaczom swoją pasję).

 

Fot. Ewa Dudzińska-Szybowska

 

Tak o Siankach pisał Wincenty Pol

[/i]" Przypatrywałem się takiemu stadu werchowyskich wołów w Siankach na Beskidzie, siedząc w cieniu starego buka, spod którego korzeni San srebrzystym wypływał potokiem... Tu u źródeł Sanu w tym uroczysku ziemi były pokoszone łąki i wonnym sianem pachniał cały Beskid"

 

Fot. Buba Sianki po stronie ukraińskiej


A tak wyglądały w latach 60-tych XIX w (fr, relacji z wizytacji biskupa)
"W coraz wyższe góry jechaliśmy ale pogoda w tym dniu była śliczna... A było co widzieć. Sianki leżą 800 m nad powierzchnia morza, a Użok tylko 200. Można sobie wyobrazić wspaniałość widoku na ten spadek lesistych gór i na dolinę u ich stóp rozłożoną. Kolej, która pójdzie temi górami wysokiemi, da tak piękne widoki, że z pewnością nie braknie turystów. Gdyśmy przejechali granicę Cislitawii , robotnicy witali księdza Biskupa okrzykami w węgierskim i słowackim języku. Wracamy. ksiądz Biskup napił się wody ze źródła Sanu, przy czem włościanie Rusini opowiadali, że przed trzema laty ks. Biskup Czechowicz także z niego wody napił.
A oto Sianki. Mnóstwo baraków. Wśród nich robotnicy postawili bramę powitalną, przy której są licznie zebrani. Opodal buduje się duży dworzec kolejowy. W Siankach pp. Stroińscy wznoszą kaplicę piękną, z cegieł i ciosu w stylu gotyckim, według planu p. Hendla. Mieli ci państwo dwie córki (synów nie mieli): z córek jedna umarła jako 8-letnie dziecię, druga, panienka w kwiecie wieku,przed dwoma laty pojechawszy do Częstochowy, tam nagle zachorowała i umarła. Do podziemi kaplicy chcą przywieść zwłoki drugiej córki."


Fot. Zdjęcie archiwalne

 

Ta okolica spłynęła krwią i to dwukrotnie w czasie I wojny św. Tak o tym pisze prof. Andrzeja Olejko w ciekawej książce "Karpacka wojna trzech cesarzy": "Podczas pierwszej bitwy karpackiej (pierwszej bitwy zimowej) żołnierze obu stron walczyli nie tylko z nieprzyjacielem, ale przede wszystkim z naturą. Walczono z mrozem, śnieżycami i głębokim śniegiem, który w górach często uniemożliwiał poruszanie się, a zamarznięta ziemia utrudniała budowę okopów i umocnień. Straty wynikały zatem nie tylko z prowadzenia bezpośrednich działań wojennych, a szturmowanie we wspomnianych warunkach pozycji wroga było wręcz szaleństwem, lecz "walki toczyły się dalej; obrona w oparciu o siły natury była w nich stale silniejsza od ataku." AOK jak i Stawka nie brali tego pod uwagę, a dla sztabowców liczyło się tylko ostateczne pokonanie wroga bez względu na straty własne, w czym dominowała strona rosyjska. Zaciekłość walk była tym większa, że obie strony chciały osiągnąć swój cel - dla c.k. dowództwa było nim przyjście z odsieczą oblężonemu Przemyślowi, zaś dla Stawki było nim wdarcie się przez przełęcze karpackie na Wielką Nizinę Węgierską. Ofensywa c.k. 3. Armii prowadzona podczas silnych mrozów i zamieci ruszyła z przełęczy Dukielskiej i przełęczy Użockiej na północ, a niemiecka Armia Południowa uderzyła w kierunku na Sambor. (...) Na prawym skrajnym skrzydle c.k. 3. Armii walcząca tam Grupa gen. S.Szurmaya zdobyła 26 I 1915 r. przełęcz Użocką i zaczęła schodzić w dolinę Sanu. F. Molnar wspominał: Ostatnio Grupa [gen. S] Szyrmaya stacjonowała w okolicy Użoku i na wschód od wsi Sianki... Masywne umocnienia ziemne o zasieki z drutu broniły stanowisk, które zaplanowano tak, by napierających Rosjan już w pierwszych minutach ataku można było nakryć ogniem krzyżowym. Rosjanie atakowali na ogół pod osłoną nocy, ale honwedzi poradzili sobie z tym łatwo, oświetlając wszystkie ich natarcia. Kiedy wystawione przed zasiekami czujki zauważały zbliżające się w ciemności rosyjskie szeregi, dawały znać do tyłu, podpalając jednocześnie zawczasu przygotowane i oblane naftą stogi słomy. Bijące w górę płomienie oświetlały teren, co ułatwiało zniszczenie wroga, który potykał się w gmatwaninie drutów. W ostatnich dniach Rosjanie atakowali już dziesięcioma falami, lecz honwedzi odpierali wszystkie ataki." (...) 11 IV 1915 r. wojska carskie zdobyły ww. Beniową, spaloną miesiąc wcześniej na skutek ostrzału artyleryjskiego i Sianki, jednak nie udało im  rozwinąć natarcia z przełęczy Beskid Wołosadzki na południe, w celu przecięcia doliny Użu (...) i biegnącej wzdłuż niej linii kolejowej." Więcej o drugiej bitwie w prezentacji o Haliczu http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=57&Itemid=64

 

Fot. Robert Mosoń Wystawa z okresu I wojny w baligrodzkiej cerkwi

 

Nasza stronka powstaje we współpracy z Czytelnikami. Fajne sprostowanie napisał pan Jakub Mikulski: "Nie generał Szambatel, tylko Ferenc Szombathelyi, generał pułkownik (vezerezredes), szef sztabu Magyar Kiralyi Honvedseg (Królewskiej Armii Węgierskiej). Prawdopodobnie ostatni człowiek wbity na pal w majestacie prawa w Europie (4 listopada 1946, w Piotrowym Warażdynie, dziś i wtenczas Petrovaradin, za czasów austro-węgierskich Pétervárad albo po niemiecku. Peterwardein). Aczkolwiek to nie jest pewne, wyrok opiewał na rozstrzelanie (choć Szombathely miał już dożywocie, a władze jugosłowiańskie ubiegając się o jego ekstradycję zobowiązały się respektować względem niego zakaz reformatio in peius).".

Rozwój Sianek jako miejscowości letniskowej rozpoczyna się od czasu budowy kolei transkarpackiej. Tereny te tak określa Mieczysław Orłowicz w "Ilustrowanym przewodniku po Galicyi Bukowinie, Spiszu, Orawie i Śląsku Cieszyńskim" "Teren ten turystycznie bardzo ładny lecz mało zwiedzany i pusty"..

 

Fot. Buba  Sianki po stronie ukraińskiej

#Bieszczady# Sianki# Ukraina#

 

W 1909 r po raz pierwszy Roman Kordys i Tadeusz Smoluchowski zdobywają na nartach od strony Sianek Halicz i Kińczyk Bukowski. Szybko jednak to zmienia się. W 1913 r w Siankach odbywa się pierwszy na terenie Austro-Węgier rajd narciarski. Miejscowość przekształca się w latach 20-tych w znany kurort. Powstaje tu schronisko Przemyskiego Towarzystwa Narciarskiego, Schronisko Okręgowego Urzędu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Obronnego, dom Kolonii Wakacyjnych na 120 miejsc, stacja turystyczno-narciarska Genowefy Stefańskiej, pensjonaty. Cenowo były atrakcyjne, szczególnie dla członków PTT i PZN. Okolice Sianek stają się konkurencyjne wobec Czarnohory. W 1935 r. lwowski oddział PTT tworzy od podstaw główny szlak beskidzki im.Piłsudskiego, jego trasa wiedzie od Przełęczy Dukielskiej do Sianek.

 

Fotografia archiwalna

 

W latach 1933-34 Stefan Rowecki-Grot urządza tu swoim oficerom kurs narciarski. Potem kilkakrotnie przybywa tu prywatnie aby zdobyć m.in, na nartach Pikuj i polować na grubego zwierza. W 1933 r. do Sianek doprowadzono pierwszy szlak pieszy.

 

Fotografia archiwalna

 

Do Sianek w 1929 r. przybywa sam Józef Piłsudski  wraz córkami. Zwiedza okolice, był m.in.  na Opołonku,  Działa tu skocznia narciarska, tor saneczkowy, korty, boiska, , liczne restauracje, teatr amatorski. Sianki liczące około 1500 mieszkańców mogły przyjąć ponad 2000 gości. Nie tylko turystką Sianki żyły, znajdowały się tu: kościół, dwie cerkwie, posterunek policji, poczta, telegraf, placówka Straży Granicznej podległa komisariatowi w Beniowej, 7 sklepów, piekarnia, kolejka linowa zwożąca drewno z okolicznych gór, tartak, staja meteorologiczna II kategorii. Miejscowość miała dobre połączenia drogowe, z Lwowa biegła tu droga państwowa I klasy. Około 1937 r. lwowski ZASPL w okolicach Sianek zorganizował wyprawę szybowcową. Badano tu siłę prądów wznoszących, które okazały się niezbyt korzystne. Szybowisko nie powstało w Siankach.

 

Fot. Buba Sianki po stronie ukraińskiej

 

No i była słynna kolej transkarpacka, która powstała w celach militarnych w 1905 r. Położenie strategiczne Sianek odcisnęło się tragicznie na losach tej miejscowości. W czasie I wojny św. we wrześniu 1914 r.w okolicy Przełęczy Użockiej trwały bardzo silne walki. Tu wykrwawiała się II Sotnia Ukraińskich Strzelców Siczowych, która broniła nieskutecznie Sianek i okolicy przed wojskami rosyjskimi. Potem był wrzesień 1939 r. Najpierw 20 marca  uroczystość przywrócenia granicy polsko-węgierskiej (wojska węgierskie zajęły Ruś Zakarpacką), na uroczystościach byli gen. Wieczorkiewicz w asyście oddziału Korpusu Ochrony Pogranicza i węgierski generał major Szambathel. Tego Ukraińcy nie zapomną Polakom we wrześniu 1939 r. Miejscowa ludność zamordowała w okolicy nie jednego polskiego żołnierza powracającego ze wschodu. 17 września rozpoczyna się agonia miejscowości przeciętej granicą na pół. Nastał czas pustki, granica zamienia się w słynną systiemę. Potem powoli życie za sprawą leśników wkracza w worek bieszczadzki. Tak o tym pisze Wojomir Wojciechowski w swoich wspomnieniach "Czar Bieszczadów": " Natomiast zimą to była pustynia śnieżna. Żadnych śladów drzew, ani krzyży pozostawionych wzdłuż drogi, bo wszystko zostało albo wycięte, albo po prostu przez śnieg zasypane". "Wtedy było to duże niebezpieczeństwo, zwłaszcza dla samotnego człowieka, bo żołnierze radzieccy przechodzili bez żadnego problemu przez rzekę i wyłapywali po naszej stronie różnych turystów czy przygodnie spotkanych ludzi. Oni sprawowali nad tym obszarem rzeczywisty nadzór, bo po naszej stronie właściwie nikogo nie było. Krążyły legendy, że tak schwytanego delikwenta brali na swoją strażnicę, za karę najczęściej kazali mu szorować całą strażnicę albo narąbać pełną komórkę drewna. W jakiś sposób upokarzano pojmanego i później przez Lwów i granicę w Medyce można było urzędowo wrócić do kraju."

W 1974 r. Dolinę Górnego Sanu została przyjęta przez Urząd Rady Ministrów, a w 1975 r. powstaje Ośrodek Hodowlany Zwierzyny Łownej. Dolina przechodzi pod rządy Czerwonego Księcia na Bieszczadach, pułkownika Doskoczyńskiego. Jednym z postulatów "Solidarności" jest likwidacja ośrodków rządowych, w 1981 r. część doliny przechodzi na rzecz Nadleśnictwa Stuposiany.  W 1984 r.  w dolinie zaczynają się rządy Brzostowskiego, Tarnawa Niźna i dolina jest częścią Zakładu Rolno-Przemysłowego "Igoloopol"  w Smolniku. W sąsiedniej Tarnawie hodowano 900 sztuk bydła i 1200 owiec. Dolina jest w zastraszający sposób niszczona.

Ciekawie o Siankach w 1990 r. pisze Stanisław Kryciński w artykule "Ocalić, ile się da" zamieszczonym w "Płaju nr 20": "Operując w Beniowej zajęliśmy się również cmentarzem w Siankach wraz ze słynnym "grobem hrabiny". Do tego legendarnego miejsca docierali wcześniej tylko najbardziej wytrawni turyści. Dla uczestników kursów przewodnickich Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich było punktem honoru by dotrzeć tu, przemykając się pomiędzy patrolami WOP i ochroniarzami strzegącymi ośrodka rządowego w Mucznem, triumfalnie odśpiewać kilka patriotycznych pieśni i ...szybko zniknąć w bieszczadzkich chaszczach. Śpiewy drażniły bowiem pograniczników Wielkiego Brata - "grób hrabiny" znajduje się tylko kilka metrów od wąziutkiego w tym miejscu granicznego Sanu. Latem zrekonstruowaliśmy dwa grobowce, które jakiś poszukiwacz skarbów zdewastował, zapewne za pomocą ciągnika gąsienicowego."

 

W 1992 r. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa przekazuje część Doliny Górnego Sanu we władania Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Dolina dzięki pieniądzom pozyskanym z UE i Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska jest renaturalizowana. Oddajmy głos byłemu dyr. BdPN Wojomirowi Wojciechowskiemu:

"Zlikwidowano zasieki z drutów i całe dawniej obowiązujące systemy graniczne. Stwarza to wrażenie olbrzymiej przestrzeni i zachwyca przybywających turystów, zwłaszcza zimą, kiedy nie ma tam zupełnie nikogo. Pojawił się problem udostępnienia tej doliny dla turystyki. Po okresie wojennym była w zasadzie wyłączona z jakiegokolwiek zwiedzania. Nie było dróg objazdowych i szlak turystycznych. Po byłych wsiach pozostały tylko nieliczne krzyże przydrożne oraz pozostałości po cmentarzach i cerkwiach. W 1992 r., gdy Park Narodowy przejął po raz któryś tam opustoszałą dolinę, udostępniono ją dla turystyki."

 

Fot. Beata Kalitan

 

Warto sięgnąć do przewodnika Andrzeja Szczerbickiego "Pogranicze polsko-ukraińskie w Bieszczadach", który tak pisze o Siankach

" Zupełnie inna jest  sytuacja w Siankach po stronie ukraińskiej . Wieś leży tuż obok ruchliwej drogi Sambor-Użgorod i niemal na linii kolejowej łączącej te dwa miasta. To ostatnia stacja kolejowa przed Przełęczą Użocką. Bardzo rozbudowana jest tu infrastruktura kolejowa. Jest poczta i sklep. We wsi mieszka ok. 50 rodzin. W 1993 r. wybudowaną drewnianą,  greckokatolicką cerkiew p.w. św. Jerzego, a w 1996 r. murowaną prawosławną p.w. Podniesienia Pańskiego."

 

Fot. Buba

 

Polecam ciekawe i pionierskie opracowanie a'la przewodnik "Osobliwości Bieszczadów Wschodnich" miejscowych przewodników beskidzkich Huberta Ossadnika i Wojciecha Wesołkina, którzy są nie tylko znawcami tego terenu, ale także z racji wykonywanego zawodu znakomicie orientują się zarówno w historii jak i etnografii Bojkowszczyzny. Hubert Ossadnik jest z-cą dyrektora sanockiego skansenu, a Wojtek pracuje w informacji turystycznej w Sanoku. Gdyby Wam była potrzebna rzetelna informacja na temat Bieszczadów Wschodnich do idźcie do Nich jak w dym.

 

Fot. Buba strona ukraińska

 

"We wsi znajdowała się cerkiew greckokatolicka wyglądem przypominająca kościół. Była to jedna z 6 cerkwi, które przez wieki znajdowały się w Siankach. Obecnie we wsi są dwie cerkwie (prawosławna i greckokatolicka) wybudowane w latach dziewięćdziesiątych. W cerkwi greckokatolickiej zachowały się elementy wyposażenia z cerkwi w Beniowej,  w tym krzyż i dzwon."

 

Fot. Ewa Dudzińska-Szybowska Granica polsko-ukraińska

 

Sianki leżą na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, jednym z jego zadań jest ochrona spuścizny kulturowej, śladów po nieistniejących wsiach. I BdPN to czyni. Jednym z najbardziej znanych walorów przyrodniczych promowanych przez Parkowców jest tzw. kraina dolin, czyli fenomen przyrodnicz0-historyczny coraz bardziej też fascynujący turystów. Jedną z moich ulubionych monografii niegdyś wydanych przez BdPN jest Zbigniewa Myczkowskiego "Ochrona zasobów kulturowych w Bieszczadzkim Parku Narodowym'". Bardzo często powołuję się na nią. Uczynię to i tu.

"Należy zachować teren po dawnej wsi po stronie polskiej do granicy historycznego rozłogu pól jako chroniony krajobraz kulturowy w postaci parku kulturowego,  w którym poza konserwacją niżej wyszczególnionych obiektów i  śladów uczytelniłoby się sukcesywnie strukturę łanowego rozłogu pól stosownymi zabiegami rekultywacyjnymi, wypasem, koszeniem etc. wg operatów przyrodniczych. (...)

Monitoring i proponowane działania. W miarę możliwości dążenie do udostępnienia terenów wsi pierwotnej dla turystyki przygranicznej po obu stronach granicy państwowej.

Podmiotem ochrony na terenie tej części "krainy dolin" są: ślady wsi - zabudowy i rozłogu pól, w szczególności: cerkiew stara z 1645 - przeniesiona do Kostryni, cerkiew nowa z 1703 r. -  przeniesiona do Soli, cerkiew filialna p.w. św. Stefana z 1831 r. -  nie istnieje, cerkiew filialna p.w. św. Eliasza z 1908 r. -  nie istnieje, cmentarz stary 3 nagrobki i kilka mogił ziemnych, dwór i folwark - fragmenty fundamentów, folwark u źródeł Sanu, kaplica rzymsko-katolicka, kaplica Stroińskich zw. grobem Hrabiny - częściowo zachowana, młyn wodny z 1852 r. potażarnia z XX w., tartak parowy z 1880 r., tartak wodny z 1852 r.; historyczna granica rolno leśna między Siankami i Beniową; kolejka wąskotorowa z Sokolik - utrzymanie śladów trasy.

 

Polecam bardzo ciekawy artykuł Grażyny Holly "Stan zachowania zabytkowych cmentarzy chrześcijańskich na ternie Bieszczadzkiego Parku Narodowego", "Roczniki Bieszczadzkie tom 15"

http://www.bdpn.pl/dokumenty/roczniki/tom15/Art._17.pdf

 

Fot. Robert Mosoń maj 2013 r. Grób Hrabiny

Sianki, grób hrabiny, renowacja

 

"Powołanie w 1973 r. Bieszczadzkiego Parku Narodowego daje nadzieję, że wraz z ochroną cennych walorów przyrodniczych również nie zaginie dawna kultura sakralna tego obszaru. Nastrój i piękno starych cmentarzy wymaga stałej opieki konserwatorskiej. W ramach opracowanego Planu Ochrony BdPN i rocznych zadań ochronnych zostały opracowane zalecenia mające na celu ochronę dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego. Stosowane są zabiegi ochronne zgodnie z zasadą, że „każdy cmentarz tworzy pewną całość, na którą składają się właściwe pochówki znajdujące się pod ziemią, obiekty naziemne, w tym nagrobki, ogrodzenie, bramy oraz drzewa i krzewy. Każdy z tych elementów powinien być osobno przedmiotem ochrony, ale nie należy zapominać, że wszystkie one współtworzą cmentarz jako całość. Dlatego opieką otaczać należy każdy z poszczególnych elementów, nawet wtedy, gdy jako osobny obiekt nie przedstawia on wielkiej wartości zabytkowej”  o czym przypominał ks. prof. J. St. Pasierb (2001). Obszary te zabezpieczane są ogrodzeniem, a jego powierzchnie są systematycznie wykaszane. Usuwane są obsiewające się drzewa i posusz, a w przypadku zabytkowych drzew stosuje się zabiegi konserwatorskie. Wraz z wycinką selektywną, uzupełniany jest
drzewostan oraz rośliny zielne o gatunki pożądane, które były wysadzane w przeszłości na cmentarzach, zgodnie z dawną tradycją. Ponadto zbierana jest wszelka dokumentacja historyczna związana z regionem, a treści historyczne i kulturowe regionu są popularyzowane w ramach edukacji ekologicznej prowadzonej przez Park. Obecnie funkcjonują ścieżki dydaktyczne wraz z opracowanymi przewodnikami w formie książeczek, które przybliżają historię wsi, przez które prowadzą oraz odkrywają ślady działalności dawnych mieszkańców. „Zatopione” wśród zieleni dawne cmentarze stwarzają także warunki do zadumy nad trudnym losem dawnych mieszkańców bieszczadzkich wiosek, jak też do refleksji nad własnym życiem. Ogrodzenie tych miejsc ma dziś znaczenie bardziej symboliczne, niż praktyczne. Stwarza bowiem symboliczną granicę pomiędzy sacrum, a profanum, której przekroczenie wprowadza na drogę kontemplacji i zadumy. Dlatego te miejsca wymagają szacunku, a wszelkie działania w obrębie cmentarza rozwagi i nawiązania do tradycji. Jednakże prognozy na przyszłość nie są tak bardzo optymistyczne. Z biegiem czasu nagrobki są w coraz w gorszym stanie, a profesjonalne zabiegi konserwatorskie są bardzo kosztowne. Pod wpływem procesu wietrzenia nagrobki ulegają bowiem ciągłemu niszczeniu. Dlatego tak ważne jest udokumentowanie i otoczenie opieką tych obiektów, które przetrwały."

Po społeczności żydowskiej nic nie pozostało. Warto zajrzeć do książki Andrzeja Potockiego "Żydzi w Podkarpackiem" : " W1785 r. mieszkało tu zaledwie 10 Żydów, sto lat później - 23, ale już w 1921 r. było 119 Izraelitów. Wzrost liczby ludności żydowskiej spowodowany był zapewne faktem, że kilkanaście lat wcześniej zlokalizowano tu graniczną stację kolejową. Miejscowi Żydzi należeli do gminy wyznaniowej w Turce i tam do końca XIX w. byli grzebani. Żydzi w Siankach mieli bożnicę w niewielkim drewnianym budynku, usytuowanym w południowej części wsi, w pobliżu Przełęczy Użockiej. Mieściła się w nim również mykwa. Na początku XX w. założyli także swój cmentarz. Z Sianek pochodził Messer Abraham (1886-1931), malarz, absolwent krakowskiej ASP. Malował realistyczne sceny związane z obyczajami i religią żydowską. Jego brat Zygmunt Messer (1885-1941) był rzeźbiarzem, a jego syn Emanuel (zm. 1970) - także malarzem. W okresie międzywojennym we wsi działało Kółko Gospodarskie Żydowskiego Towarzystwa Rolniczego. W czasie II wojny światowej miejscowi Żydzi zostali wywiezieni do getta w Równem, gdzie podzielili los swoich współbraci. Na terenie wsi nie pozostały żadne ślady po bożnicy i cmentarzu żydowskim, które to obiekty były zlokalizowane po wschodniej stronie Sanu."

 

Fot. Robert Nowakowski Myszołów (Buteo buteo)

 

Sianki były miejscowością wieloetniczną, wieloreligijną. Mieszkali tu pospołu grekokatolicy Rusini, rzymokotolicy Polacy, rodziny mieszane, Żydzi. Po stronie polskiej i nie tylko spuścizna po wszystkich nacjach została w dużej mierze zniszczona. Posłużę się fragmentem ciekawego artykułu Olgi Kurzynogi "Utracone dobra kultury w Bieszczadach w latach 1944-1989" zamieszczonej w książce wydanej przez IPN "Bieszczady w Polsce Ludowej 1944-1989": "Konieczność sporządzenia wykazu byłych świątyń grekokatolickich nie ominęła przyłączonych do Polski na skutek umowy polsko-radzieckiej z 15 lutego 1951 r. powiatu ustrzyckiego. Włączenie w skład państwa polskiego ziemie były obszarem zaniedbanym i wyeksploatowanym, zwłaszcza w pasie przygranicznym. Znamienne były losy dwóch kościołów obrządku łacińskiego - w Siankach i Lutowiskach. Ich powojenne dzieje najlepiej ilustrują destrukcyjny wpływ polityki okupanta na losy zabytków. Kościół w Siankach, położony tuż przy granicy z Ukrainą sowiecką, wielekroć został przez Sowietów splądrowany, aż w końcu podjęto decyzję o przebudowaniu go na dom mieszkalny. Po rozebraniu wieży i obniżeniu stropów dawna świątynia posłużyła za mieszkanie dla sowieckiego oficera pogranicznego."

 

Fot. Widokówka Cerkiew w Siankach

 

Przez Sianki przebiega ścieżka przyrodniczo-historyczna "W dolinie Górnego Sanu" oznakowana symbolem bobra. Należy pamiętać od odległościach, w obie strony jest to ok. 22 km. Ścieżka zaczyna się na parkingu w Bukowcu, gdzie możemy zostawić samochód, a kończy na umownym źródle Sanu. Jest miła, łatwa i przyjemna, wiedzie doliną czasami zarośniętą burzanami. Warto pamiętać o dobrych butach za kostkę, być może mam lekkiego bzika ale tam często można spotkać żmije zygzakowate. Kilka razy w tej okolicy o mały włos, a weszlibyśmy na nie. Kilka lat temu dzieciak stanął na żmiję, na szczęście skończyło się na strachu, ani człowiekowi, a zwierzakowi nie stało się nic złego. Ostatnio w dolinie Sanu o mało włos, a w październiku sama weszłabym na ukrytego w trawie gada. Zauważyłam ja w ostatniej chwili.  Żmije nie są agresywne, ale w obronie własnej są w stanie dziabnąć. Należy być tylko ostrożnym, liczy się profilaktyka. Proszę pamiętać, że na szlaku jesteśmy poza zasięgiem telefonii komórkowej lub jesteśmy w zasięgu sieci ukraińskiej. Schron obok potoku Negrylów już nie istnieje. Czas przejścia w obie strony ok. 6 godz., mi ostatnio zajęło służbowo przejście z obserwacją przyrody 8 godz.

 

Fot. Maciej Bajcer  Żmija zygzakowata

 

W Siankach rozpoczyna się turystyczny  szlak  wodny "Błękiny San". Szlak kajakowy swój początek bierze w miejscu, gdzie do Sanu wpada potok Negrylów. Niegdyś stał tu schron. Ten szlak ponoć istnieje, ale nigdy na tym odcinku rzeki nie widywałam kajakarzy. Należy pamiętać, że biegnie tu granica polsko-ukraińska będąca także granicą Unii Europejskiej i jest to Bieszczadzki Park Narodowy. Na pewno nie wolno tu zatargać kajaka (teoretycznie można go wnieść na własnych plecach, parking jest w Bukowcu) i rozpocząć spływu. Nie wiem jak organizacja spływu wygląda w praktyce, w teorii należy zdobyć zgody. Po pierwsze od Straży Granicznej, od źródeł Sanu do ujścia Wołosatego do Sanu granicy strzeże SG placówka w Stuposianach, a po drugie od dyrektora Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Jeden i drugiej władzy należy przedstawić datę, trasę i liczbę uczestników. Na dodatek straży należy przyrzec, że będziemy płynąć polską stroną rzeki (granica biegnie środkiem) i nie wejdziemy na prawy, ukraiński brzeg.

Inną sprawą jest poziom wód, San jest typową rzeką górską o bardzo zmiennym stanie wód. Odcinek górski Sanu można pokonać raczej wiosną, tuż po roztopach. Tylko małe ale, ta fala może mieć charakter powodziowy. Spadek koryta rzeki na odcinku Sianki-Procisne jest znaczny i oscyluje pomiędzy 3,5-3,8 promila. No i dochodzi charakterystyczna dla naszych rzek budowa koryta rzecznego pełnego wychodni skalnych. Moim skromnym zdaniem spływ tą częścią rzeki należy włożyć pomiędzy bajki. Sama kilkakrotnie komercyjnie płynęłam kajakami bądź pontonami prowadząc imprezy, wykorzystujemy San dopiero od Zwierzynia. Wysoki stan wód gwarantuje nam dopiero rzeka mniej więcej od Sanoka. Swego czasu w światku geografów i miłośników Bieszczadów rozgorzała batalia na temat: które źródło Sanu jest tym prawdziwym. Naukowcy wyciągnęli argumenty merytoryczne, turyści dołożyli swoje trzy grosze, ja to wszystko przeczytałam i mogę powtórzyć za Sokratesem: wiem, że nic nie wie. Mi ta dyskusja wydaje się ciut dziwną, znam kilka miejsc źródliskowych w Bieszczadach i wydaje mi się dziwnym autorytatywne stwierdzenie, że to jest najprawdziwsze.

Przede wszystkim dlatego, że przyroda jest bardzo dynamiczna, non stop następują zmiany. Druga sprawa to ta, że ten teren od dawna jest poddawany presji antropogenicznej. Człowiek mógł zmienić stosunki wodne w okolicy i te zmiany mogą non stop następować. Pierwsze źródło Sanu było miejsce, gdzie pojono zwierzęta. Nieopodal niego stały koryta wykorzystywane jako wodopój przez wieki. Mimo to zapraszam do lektury obu artykułów opublikowanych w różnych numerach almanachu karpackiego "Płaj".

Zbigniew Sikora "Źródło Sanu - gdzie jest naprawdę?"

http://karpaccy.pl/zrodlo-sanu-gdzie-jest-naprawde-plaj-32/

Wojciech Krukar "Gdzie jest główne źródło Sanu?" "Płaj" nr 36 Mały fragment artykułu:

"Za główny wyciek Sanu źródło to uznane zostało przez geografów z Uniwersytetu Lwowskiego w 1996 r. Wtedy odnowiono znajdujący się tu pomnik oraz ustawiono krzyż. 24 sierpnia, w piątą rocznicę proklamowania niepodległości Ukrainy, odprawiono uroczystą mszę świętą z udziałem ludności miejscowej. Prawosławny kapłan poświęcił wodę i źródło. Do ściany pomnika przymocowano tablicę. Podana tu wysokość – 950 m jest zdecydowanie zawyżona. Podstawa słupa granicznego nr 224 (a także pomnika) ma wysokość 888,6 m. Wyciek znajduje się około 1 m niżej. Ponadto w podane na pomniku współrzędne geograficzne wkradł się „czeski” błąd, tj. mamy pomyloną długość z szerokością geograficzną: 22o 52` 30„ пн ш i 49o 00` 10„сх д. Dokładne wartości koordynat geograficznych źródła Studnik wynoszą: i 22o 52` 43,2„E i 49o 00` 19,3„N. "Prawie cały artykuł znajduje się tu

http://karpaccy.pl/gdzie-jest-glowne-zrodlo-sanu-plaj-36/

 

Bardzo często dostaję zapytania, czy dolina Sanu jest udostępniona dla turystyki rowerowej. Ta część na pewno już nie. Do źródeł Sanu nie można można dotrzeć na rowerze, to jest trasa piesza, a po ścieżkach pieszych, konnych nie wolno poruszać się na rowerze. Ograniczenia wynikają z ustawy o ochronie przyrody, są wprowadzone także z powodu zapewnianie bezpieczeństwa turystom pieszym i ochroną otoczenia przyrodniczego. W BdPN można poruszać się na rowerze tylko po wyznaczonych szlakach. Większość z nich jest ulokowana właśnie w dolinie Górnego Sanu. Jedna z nich nazywa się "Górny San", trasa Bukowiec-Beniowa-Bukowiec. Oprócz niej jest Tarnawa Niżna-Bukowiec,  oraz Muczne-Tarnawa Niżna-Dźwiniacz- Łokieć.

 

Fot. Ewa Dudzińska-Szybowska Torfowisko w Tarnawie

 

Opracowanie Lucyna Beata Pściuk przewodnik górski, pilot wycieczek 502 320 069

Polecam nasze usługi przewodnickie - cena  od 250 zł netto, od 350 brutto  faktura VAT. Programy wycieczki przygotowuję indywidualnie dla każdej grupy dostosowując je do możliwości finansowych i zainteresowań grupy. Proszę o kontakt telefoniczny Lucyna Beata Pściuk przewodnik górski i turystyczny, pilot wycieczek 502 320 069 Bieszczady i okolice oferują dla grup zorganizowanych multum atrakcji, wśród nich są: wycieczki górskie, wycieczki po ścieżkach dydaktycznych, spacery po górskich dolinach, miejscach cennych przyrodniczo, wycieczki rowerowe, spływy kajakowe  i na pontonach, jazda konna pod okiem instruktora, bryczki, wozy traperskie, prelekcje, pokazy filmów przyrodniczych, diaporam,  warsztaty przyrodnicze, warsztaty kulturowe, warsztaty fotografii przyrodniczej, pokazy ptaków drapieżnych, wizyty w wielu ciekawych miejscach np. hangary na szybowisku w Bezmiechowej, bacówkach z serami Bacówka Nikosa 504 750 254, zwiedzanie muzeów,  galerii, cerkwi i dawnych cerkwi,  ruin, "zaliczanie" punktów widokowych, nawiedzanie sanktuariów, izby pamięci prymasa Wyszyńskiego, spacer po udostępnionych turystycznie rezerwatach, rejsy statkiem  po Jeziorze Solińskim, żaglowanie po Jeziorze Solińskim spotkania z naukowcami, ludźmi kultury, artystami itd. np. przy ognisku, zakup ziół i przypraw u Adama (Numer telefonu do Adama 723 652 669, towar można zamówić drogą pocztową.) itp. Koszt obiadu to w przypadku grup młodzieżowych jest od 15 zł do 25 zł. W tym roku mamy bardzo rozwiniętą ofertę edukacyjną na którą składają się warsztaty i prelekcje: kulturowe, przyrodnicze, związane ze starymi rzemiosłami, fotografii przyrodniczej itd. Cena od 800 zł/grupa warsztaty przyrodniczo-fotograficzne, od 12 zł/os warsztaty pieczenia chleba i proziaków, robienia masła i smażenie konfitur.

 

Fot. Robert Mosoń


Polecam

I wojna św. Cisy na Górze Jawor

http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=206&Itemid=213

Halicz

http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=57&Itemid=64

 

Fot.  Ewa Dudzińska-Szybowska Halicz

 

torfowiska wysokie

http://travel.bieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=65&Itemid=71

Ścieżkę Tarnawa_Dźwiniacz

http://travel.bieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=50&Itemid=57

Tarnawę

http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=66&Itemid=72

Polecam świetny opis plus galerię zdjęć pana Andrzeja Banacha

http://andrzej-banach.eu/szlaki-turystczne/bieszczady/bieszczadzki-worek/