Informator turystyczny
Szlaki
Przewodnik
Flora i fauna
Aktualności
Bibliografia
Miejscowości
Miejscowości widmo
Ścieżki przyrodnicze
Ścieżki dydaktyczne
Rezerwaty
Karpaty słowackie
Historia
Beskid Niski
Zaloguj
Licznik odwiedzin
![]() | Dziś | 613 |
![]() | Wczoraj | 756 |
![]() | Razem | 3331597 |
Caryńskie |
Wpisany przez Lucyna Beata Pściuk | |||
Jestem zafascynowana "krainą dolin". Tak naukowcy nazywają tereny dawnych wsi, które po wysiedleniach wzięła we władanie natura. Dolina potoku Caryński to jeden z najbardziej malowniczych i najmniej zniszczonych w latach 70-tych przykładów tego fenomenu przyrodniczego-historycznego. To tu uczono mnie "czytania krajobrazu". Do tej pory widoczne są relikty dawnej zabudowy i łanowej struktury wsi. Główną osią był potok obok którego przebiegała centralna droga. Od niej odchodziły płaje wiodące na połoniny. Podstawą łańcuchówek (tak nazywano układ przestrzenny wsi bojkowskich i łemkowskich) był tzw. ustrój rolny łanów leśnych. W czasie lokacji wsi grunt dzielono na równoległe pasy, zwykle po obu stronach rzeki. W centralnej części wsi znajdował się łan popowski na którym na wzgórku stawiano cerkiew. Zasadźcy budowali swoje domostwa na otrzymanym łanie, tuż obok drogi.
Fot. Ewa Dudzińska-Szybowska
Były to jednotraktowe lub półtoratraktowe chyże (pod jednym dachem część mieszkalna, obora, część gospodarcza). Obok z nich znajdowały się kamienne sklepy czyli piwnice i brogi, gdzie składano siano. Chyże były ogrodzone, wydzielano część ogrodową i koszar, gdzie przebywały zwierzęta. Z tyłu domostwa sadzono sady i tradycyjnie lipę lub dąb. Stoki dzielono na skotnie (terasy pól uprawnych). Przechodziły one w tzw. pustki użytkowe służące całej gromadzie jako pastwiska. Na stokach poziomo układano suche murki z kamieni. Tuż pod połoniną budowano szałasy, zymarki i wesnarki służące pasterstwu.
Fot. Janusz Cyberman
Taki układ ładnie zachował się w Caryńskim. Wędrując można odkryć pozostałości po chyżach, pojedyńcze, zniszczone zębem czasu drzewa owocowe, niebezpieczne pozostałości po studniach i sklepach, charakterystyczne dla krainy dolin rośliny czyli łany chabra miękkowłosego i kępy smotrawy okazałej. Cerkwisko i cmentarz obrośnięte są barwinkiem. Warto wiedzieć, że Caryńskie było lokalnym centrum pielgrzymkowym. Kult św.Jana Chrzciciela.
Fot. Małgorzata Różowicz
Caryńskie leży w dolinie potoku Caryńskiego, dolina o długości mniej więcej 3 km wciśnięta jest pomiędzy Połoninę Caryńską, w Magurę Stuposiańską, ograniczają ją dwie przełęcze: nad Nasicznem (Nasiczańska) i Przysłup Caryński. W całości jest zaliczana do najcenniejszych terenów przyrodniczych w Europie. Część Caryńskiego leży na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, a część w jego otulinie Parku Krajobrazowym Doliny Sanu. Całość w Międzynarodowym Rezerwacie Biosfery "Karpaty Wschodnie" i w sieci Natura 2000.
Fot. Rafał Robert Dudek Jaszczurka zwinka
Przez Carńskie biegnie jedna z moich ulubionych ścieżek historyczno-przyrodniczych "Przysłup Caryński-Krywe nad Sanem", trasa rowerowa (bardzo ważne - nie istnieje już trasa rowerowa Przysłup Caryński-Bereżki,poruszanie się na rowerze po terenie BdPN jest zabronione), szlak konny. Jak zwiedzać Caryńskie? Moim zdaniem pod względem atrakcyjności widokowych najlepszy jest wariant Nasiczne (wchodzimy obok stanicy harcerskiej)-Caryńskie-Połonina Caryńska. To dobra trasa o ile chcecie uniknąć tłoku. Jeszcze lepszy pod tym względem jest wariant Nasiczne-Caryńskie-Magura Stuposiańska ale to raczej dla miłośników lasów. Można także przy okazji zboczyć na wzgórze 842, gdzie znajdują się dwie najbardziej znane bieszczadzkie jaskinie, a raczej jamy. Nie warto tam wpełzywać. Tak o początkach wsi Caryńskie pisał Bogdan Augstyn i Zbigniew Niewiadomski w przewodniku " Ścieżka historyczno-przyrodnicza "Przysłup Caryński-Krywe n/Sanem" Jednym z najpiękniejszych miejsc w Bieszczadach jest malownicza dolina potoku Caryński. Początkowo teren ten był częścią Dwernika i jego mieszkańcy go zagospodarowywali. swoistym świadectwem tego czasu jest nazwa wsi pochodząca pd rumuńskiego słowa carina, które przyszło tu z wołoskimi pasterzami i oznaczająca uprawne pole. Zabudowania wioski ciągnęły się po obu stronach potoku Caryński aż do działu wodnego w miejscu zwanym Przysłup. Kilkanaście domów leżało już w górnej części zlewni potoku Bystry spływającego do Bereżek. (mapa nr 1). Miejscowość powstała pod koniec XVI w., lecz w źródłach pojawia się dość późno, bo w 1620 r., kiedy jej właścicielką była wojewodzina mścisławska Helena Kiszkowa. Później wieś dzieliła losy Dwernika będąc częścią latyfundium należącego najpierw do Stadnickich, Ossolińskich, zaś w XVIII w. Mniszchów. Choć ówcześni właściciele należeli do największych rodów w Rzeczypospolitej i bezpośrednio wpływali na politykę, górska wieś żyła własnym życiem niezmiennym od stulecia.
Fot. Andrzej Banach
Bardzo ciekawie o XIX w. Caryńskiem, w ogóle o naszym regionie pisze Jacek Wolski w książce - pracy naukowej "Przekształcenia krajobrazu wiejskiego Bieszczadów Wysokich w ciągu ostatnich 150 lat" : "Połowa XIX w. była momentem przełomowym w historii stosunków gospodarczych. Włościanie, wraz z uwłaszczeniem w 1848 r. stali się pełnoprawnymi właścicielami ziemi,ale uwolnienie od zależności dominalnej wiązało się z utratą swoistego "parasola socjalnego". Odstąpiono od przestrzegania ustaw józefińskich z końca XVIII w. o niepodzielności gospodarstw, formalnie zniesiono ustawę o wolności obrotu własnością ziemską z 1868 r. (Sójka-Zielińska 1966). Doprowadziło to do rozdrobnienia ziemi na bardzo małe parcele wymagające większego nakładu pracy. Stopniowa likwidacja serwitutów, w tym prawa poboru drzewa oraz wypasu w pańskich lasach i na połoninach, spowodowała znaczące zmniejszenie się obszaru pastwisk. Wprawdzie część lasów tabularnych przekazano gminie wiejskiej na własność (tzw. lasy gromadzkie), jednak pastwiska dworskie trzeba było dzierżawić za gotówkę, a nie jak dotychczas - za daninę (Reinfuss 1939). Był to początek końca wielowiekowego pasterstwa w Bieszczadach (Kubijowicz 1926). Transformację gospodarki feudalnej w kapitalistyczną silnie odczuła także wielka własność. Utrzymanie folwarków i majątków ziemskich bez darmowej siły roboczej stało się poważnym problemem. Kolejni dziedzice w Berehach i Caryńskiem nadal uposażali parafie w ziemię i prawo corocznego poboru drewna opałowego z lasów dworskich, ale jednocześnie utracili do udziału w dochodach z tego beneficjum. [...] Polepszenie bytu upatrywano we wzroście koniunktury na drewno, które wcześniej miało znikomą wartość handlową. Sprzyjał temu fakt, że zmiany uwłaszczeniowe w minimalnym stopniu objęły lasy. Praktycznie zaprzestano zrębów całkowitych i wypalania wysokopiennych lasów w ramach gospodarki żarowo-odłogowej. Na polanach śródleśnych wysiewano krzycę (Secale montanum) i owies wraz nasionami drzew (głównie świerka). Chłopi w nagrodę za pracę dostawali ziarno i dodatkową paszę dla bydła, zaś krzyca była doskonałą osłoną dla siewek świerka, przy czym żadnych zabiegów gospodarczych w powstających młodnikach nie prowadzono (Kowalska-Lewicka 1961). "
Fot. Robert Mosoń Przełęcz Nasiczańska
W czasie I wojny św. walki tutaj trwały krótko, ale Caryńskie podobnie jak większość bieszczadzkich wsi bardzo ucierpiało w czasie przemarszu wojsk. Żołnierze wszystkich stron konfliktu zajmowali się rabunkiem, rozbieraniem chat na opał, panował głód i epidemie chorób zakaźnych. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę standard życia tutejszych górali ruskich zwanych Bojkami jeszcze pogorszył się. Wprowadzenie w 1918 r. granicy polsko-czechosłowackiej załamało tutejszą gospodarkę, opartą w jakiejś tam mierze na pasterstwie. Zaniknęły tradycyjne rynki zbytu, pojawił się problem z zakupem węgierskiego bydła siwego, długorogiego, które tradycyjnie było wypasane na połoninach. Zastąpiło je czerwone bydło polskie. Aby nie być gołosłowną powiem tylko, że w w 1913 r. na Połoninie Caryńskiej wypasano 350 sztuk, a na Połoninie Wetlińskiej 960 sztuk, a w 1925 r. odpowiednio 120 i 320.
Fot. Małgorzata Różowicz
W związku z tym, że hodowla owiec zaczęła się rozwijać także w terenach niegórskich, rozwinął się przemysł spadło zapotrzebowanie na tradycyjnie wytwarzane wyroby typu gotowe sukno, wełna. Sytuację gospodarczą pogorszyło także zamknięcie przez granice rynku pracy. Bojkowie i Łemkowie często najmowali się do roboty w rolnictwie na Górnych Węgrzech, czyli na terenie dzisiejszej Słowacji. Po drugiej stronie łuku Karpat wegetacja jest szybsza, więc Rusini często całą gromadą wyruszali na południe aby tam pracować przy żniwach. Jako zapłatę otrzymywali część zbiorów. Po powstaniu granicy część Bojków usiłowała pracować w bieszczadzkich majątkach np. w Myczkowcach. Zapłata za pracę była symboliczna, za dniówkę otrzymywali 80 gr, czyli równowartość jednego bochenka chleba. Silne przeludnienie spowodowało dużą emigrację, która rozpoczęła się w latach 70. XIX w. W 1926 r. około 20 % mieszkańców Caryńskiego, Nasicznego, Berehów Górnych wyemigrowało głównie do USA i Kanady.
Fot. Małgorzata Różowicz
Po I wojnie św. w Bieszczadach zaczął rozwijać się przemysł drzewny, ale w Caryńskiem znajdującym się poza głównymi szlakami komunikacyjnymi nigdy na większą skalę nie pozyskiwano drewno. W 1931 r. rozpoczęła się parcelacja majątku, większość ziemi wykupili tutejsi chłopi. W 1937 r. powstaje firma "Bieszczady", która miała pozyskiwać drewno. W Caryńskiem były i młyny. Polecam cykl ciekawych artykułów Macieja Augustyna zamieszczony w kilku numerach rocznika "Bieszczad" dotyczących antropogenicznych zmian środowiska wodnego w Bieszczadach. W numerze 13 jest "Antropogeniczne zmiany środowiska wodnego w Bieszczadach Część i Dolina Górnego Sanu". Oto maleńki fragment dotyczący Caryńskiego: "Jeśli chodzi o Caryńskie, to nie zachowały się żadne informacje o obiektach przemysłowych funkcjonujących tu przed 1780 r. Wynika to częściowo z faktu, iż bardzo długo Caryńskie, Nasiczne i Berehy Górne traktowane były jako jedna jednostka gospodarcza i wszelkie dane zapisywane były łącznie. W XIX w. powstało tu w różnym czasie kilka obiektów, których lokalizacja często była zmieniana. Spowodowane to było zapewne specyfiką tutejszego układu hydrologicznego. Tutejsze potoki są mało zasobne w wodę w okresie suszy, natomiast w czasie powodzi spływały nimi olbrzymie masy wody i niszczyły budynki, młynkówki i tamy." Augustyn podaje lokalizację 4 młynów.
Fot. Robert Mosoń
Chrześcijańska ludność zamieszkująca Caryńskie była wyznania grekokatolickiego. Mieszkali tu także Izrealici. W 1921 r. w Caryńskiem było 63 domy i 402 mieszkańców, 381 grek., 21 mojż. W 1936 r. zaś było 473 grek. Po II wojnie św. w ramach tzw. dobrowolnych wysiedleń mieszkańcy musieli opuścić swoją ojcowiznę. Pierwsza próba wysiedleń nie powiodła się.
Fot. Jacek Bis Panorama na Połoninę Caryńską i dolinę Caryńskiego z Szerokiego Wierchu
Tak pisze o tym Grzegorz Motyka "Tak było w Bieszczadach": "I tak, w styczniu lub lutym 1946 r. pluton WP z 34 pp, dowodzony przez plutonowego Dobrowolskiego, otrzymał za zadanie wysiedlenie wsi Caryńskie. Już po dojściu do wioski dowódca plutonu zorientował się, że jego oddział został otoczony przez sotnie "Bira". Zdając sobie sprawę z istniejącego zagrożenia, Dobrowolski zwrócił się do miejscowego sołtysa z następującą propozycją: "A bo widzicie sołtysie, kazano mi zabezpieczyć wasz wyjazd z Polski. Ale że człowiek ma miękkie serce, nie chcę ponaglać was do wyjazdu. I wiecie co wymyśliłem (...) Powiadomcie mieszkańców wioski, żeby wyszli z dobytkiem do lasu, ja zamelduję swoim przełożonym, że rozkaz został wykonany. Wieczorem wrócicie sobie do wsi i będzie po krzyku." Zadowolony z takiego obrotu sprawy sołtys doprowadził do spotkania polskiego dowódcy z sotennym, po czym pluton polski nie niepokojony wrócił do reszty pułku." Niestety, wysiedlenia nastąpiły w czerwcu 1946 r. Wieś prawdopodobnie została spalona.
Fot.
Po wysiedleniach przez dłuższy okres czasu dolinę we władanie wzięła przyroda. Niekorzystne warunki klimatyczno-glebowe spowodowały iż podpołoninnymi terenami nie zainteresowali się osadnicy. Pierwsi gospodarzyć zaczęli tu leśnicy, w latach 1956-57 powstało Nadleśnictwo Dwernik. W I połowie XX w. powstaje sieć drogowa w Bieszczadach, droga do Caryńskiego została wybudowana w 1963 r. W dolinie Caryńskiego była składnica o przepustowości 15 samochodów. Część Bieszczadów została przejęta przez Tatrzański Park Narodowy. O wypasach owiec ciekawie pisze Krzysztof Potaczała w reportażach z przeszłości "Bieszczady w PRL-u 1": "Od wczesnych lat pięćdziesiątych pod Tarnawę, Sokoliki, Bukowiec, czy Berehy Górne pędzono niezliczone stada owiec. Przewalała się przez góry to biała rzeka, a kolorowe od bieszczadzkich kwiatów łąki zamieniły się w długi puszysty dywan. Podhalańscy górale prowadzili te zwierzęta na wypasy, bo jeszcze tylko w opustoszałych Bieszczadach nie brakowało soczystych, zielonych hal. Zresztą zostali do tej przeprowadzki niejako zmuszeni po radykalnym ograniczeniu wypasów w Tatrach, gdzie zaniepokojeni zniszczeniami przyrodnicy postawili bacom szlaban. A że połoniny znajdowały się wówczas w zarządzie Tatrzańskiego Parku Narodowego, nie było najmniejszego problemu z wydaniem pozwolenia. (...)
Fot.
W latach końcowych 70-tych i 80-tych ustronne Caryńskie ściągnęło wolnych ludzi, którzy chcieli tu stworzyć swój własny świat. Polecam bardzo interesującą książkę Krzysztofa Potaczały "Bieszczady w PRL-u 2" i rozdział "Ludzie z caryńskiej doliny" poświęcony dolinie w latach 70-tych XX w. "Najpierw był tylko on, a wkrótce potem już nikt ich nie liczył. Zbudowali szałasy, sprowadzili zwierzęta, poszli się zameldować – w tej wsi nie wsi, do której wiodła ledwie leśna ścieżka. Może dlatego gminna urzędniczka nie wiedziała, gdzie to jest.Ziemia od trzydziestu lat nieruszana, jak okiem sięgnąć burzany i las. Cóż robić w takim miejscu, na dzikich polach, w opuszczonej dawno dolinie? A jednak ktoś miał pomysł, nawet ideę, w myśl której życie nabiera sensu wyłącznie wtedy, gdy człowiek może dokonywać wolnych wyborów. Więc kiedy urzędniczka powiedziała im, że w takim miejscu osadzać się nie wolno (choć nie wiedziała, gdzie to jest), oni i tak postanowili zostać. – Boże – szeptano z niepokojem po opłotkach – obdarte to to, złachmanione, włosy do ramion…– Lepiej od nich z daleka – przestrzegano w sklepie – nie wiadomo, jaką zarazę w sobie mają…– Podobno to te „hipisy” – plotkowano w domach – co się zielskiem odurzają…– W imię ojca i syna…– Cha, cha, cha! – Wieńczysław Nowacki (zwany dalej Wieśkiem albo Wieńkiem) zachodzi się do łez, ale potwierdza, że tak właśnie to wyglądało, kiedy w 1975 roku w dolinie Caryńskiego z kilkoma równie „podejrzanymi” zakładał nową osadę. – Nami to z początku nawet straszono dzieci.Przyjechał w Bieszczady dwa lata wcześniej z Zawiści w Opolskiem. Tamtejszy poniemiecki dom stał otworem dla młodych poszukujących własnej drogi, niegodzących się na ówczesną rzeczywistość, ale ich niedbały ubiór i luźny styl zachowania drażniły konserwatywne wiejskie środowisko. Gospodarstwo rychło nazwano w okolicy hipisowską komuną – i pewnie nie całkiem bez racji, bo niemało hipisów tam koczowało, włącznie z „praktykującymi” ćpunami. Byli wśród nich nawet tacy, którzy pomagali Nowackiemu w pracach na roli, a on widział w tym szansę na ich powrót do normalności. – Sam na hipisa nie pozowałem – zaznacza – no i byłem zaciekłym wrogiem narkotyków. A że jak inni nosiłem dłuższe włosy? Taki panował wtedy trend, „pióra” symbolizowały wolność i dlatego tak bardzo długowłosych tępiono. Ludowa władza robiła wszystko, żeby w środowiska chcące żyć po swojemu wprowadzać agentów. To im się udawało, nierzadko sami zachęcali młodych ludzi do ćpania, a potem wykorzystywali do penetracji rodzących się wówczas w Polsce komun hipisowskich. Postanowiłem, że spróbuję temu się przeciwstawić.
Fot. Małgorzata Różowicz
Latem 1973 roku na Festiwalu Awangardy Beatowej w Kaliszu Nowacki poznał Piotra Dmyszewicza, obiecującego plastyka z Wrocławia. Od jesieni 1972 rezydował on w Bieszczadach, ale – pragnąc żyć w możliwie największej izolacji – nikomu oprócz matki nie zdradził adresu. Nie podał go tym bardziej Nowackiemu, tyle że ten, wiedziony ciekawością i chęcią współpracy, parę miesięcy później bez problemów odnalazł kolegę. Piotr Dmyszewicz też niby nie utożsamiał się z ruchem hipisowskim, ale przyznaje, że w jakimś sensie nurt ten go pociągał, zwłaszcza poprzez ideę życia w wolności i w symbiozie z naturą. – Wtedy jeszcze w Polsce trudno było określić, kto jest hipem, a kto nie – tłumaczy. – Noszenie „piór” czy różnobarwnych koralików niekoniecznie oznaczało przynależność do ruchu. Poza tym w Bieszczadach i tak jeszcze nikt nie znał pojęcia hipis, toteż na tak wyglądającego osobnika mówiło się „student”. A jak kudłaty spotykał na drodze równie kudłatego, w rozdeptanych butach, flanelowej koszuli i przydługim swetrze, to pozdrawiał go słowami: „Hej, człowieku!”. „Studenci” nosili się nonszalancko, słuchali bluesa i hard rocka, w większości mieli przyjazny stosunek do innych. Ale takie osoby kojarzyły się również z niezależną myślą, pewną tajemniczością, hermetycznością, słowem – stanowiły „element niepewny” w poukładanej peerelowskiej codzienności. – Ten polski ruch, powiedzmy że hipisowski, nie kopiował stylu zachodniego – wyjaśnia Dmyszewicz. – Powstał jakby niezależnie od tamtego, w sposób naturalny i żywiołowy. Bo Zachód żył w wolnym świecie, a my w totalitarnym, i dlatego tak bardzo szukaliśmy choćby namiastki tej wolności, odrobiny materialnej i duchowej przestrzeni dla siebie.
Fot. Janusz Cymerman Najlepszym podówczas zakątkiem do znalezienia oazy szczęścia wydawały się być Bieszczady. Od wczesnych lat siedemdziesiątych zjeżdżało tu na chwilę lub na dłużej niemało ludzi z zawieszonymi na piersiach pacyfami. Pierwsze ekipy wędrujących po Bieszczadach hipisów tworzyły osoby z wielu regionów i z różnych warstw społecznych, jednak nie przekształcały się one w trwałe i duże komuny sensu stricto. – Były to zwykle niewielkie grupki, nierzadko damsko‑męskie, koczujące pod namiotami w wybranym miejscu, a potem przenoszące się gdzie indziej – opowiada Piotr Dmyszewicz. – Rosnące powodzenie „hipisowania” wynikało w dużym stopniu z frustracji PRL-em, niespełnionymi marzeniami i zawiedzionymi nadziejami pokolenia wchodzącego w dorosłość na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Bieszczady stały się dla wielu miejscem najlepszym do odreagowania, w dodatku umożliwiającym egzystencję w bliskości przyrody i w oddaleniu od siermiężnej szarzyzny miasta. Zdolny plastyk Piotr uciekł w Bieszczady z tych samych powodów. Dzięki poparciu podleśniczego Grzegorza Zyndwalewicza, jak on – wrocławianina, zaczął pracę w gospodarstwie Stanisława Rusina w Dwerniczku. Uczył się murarki, ciesiołki, hodowli zwierząt, a w przerwach rozmyślał, jak w tych górach zapuścić korzenie. Taka okazja niebawem się nadarzyła. Na kwaterze u Rusina od czasu do czasu zatrzymywali się studenci z Politechniki Warszawskiej, którzy w 1973 roku zaczynali budować schronisko na Przysłupie Caryńskim. Kiedy wyjeżdżali, budowa zostawała bez dozoru. – Mianowano mnie stróżem – uśmiecha się Dmyszewicz – ściągnąłem brata i już stróżowaliśmy we dwóch, tylko za kąt do spania w piwnicy budynku. Wiosną 1974 „polibuda” podpisała z nami umowy o pracę i przydzieliła pieniądze na utrzymanie powstającego schroniska. Na jesieni dołączył do nas najmłodszy brat. W takiej sile, wyposażeni w siekiery i piły spalinowe, nie musieliśmy się obawiać ani złodziei, ani niedźwiedzi. I właśnie tam, na Przysłupie, w październikowy poranek odnalazł Dmyszewicza Wieńczysław Nowacki. Nie ukrywa, że na widok doliny Caryńskiego zapaliły mu się oczy. Został z Dmyszewiczami w ich piwnicznej klitce dwa na trzy metry, jak oni spał na wąskiej pryczy i czekał wiosennych promieni słońca. Tymczasem mrozy nadeszły tęgie, nierzadko do minus trzydziestu, lód skuł niedokończoną kolibę, przez szpary między deskami wiatr nawiewał śnieg i tylko w kanciapie ogrzewanej żeliwnym piecykiem dawało się wytrzymać.
Fot. Maciej Bajcer
W latach 80. XX w. w Caryńskiem Igloopol prowadził intensywny wypał węgla drzewnego. Drewno pozyskiwano w dolinie, retorty były w pobliżu Przełęczy Nasiczańskiej i pod stokami Połoniny Caryńskiej. Po upadku dębickiego kombinatu w 1990 r. teren przekazano Bieszczadzkiemu Parkowi Narodowemu. Tak w swoich wspomnieniach "Czar Bieszczadów Opowiadania Woja" o tym pisze były dyrektor Bieszczadzkiego Parku Narodowego Wojomir Wojciechowski : "Następnym bardzo ważnym etapem budowania pełnego obszaru chronionego Parku było przyjecie doliny Caryńskiego.
Fot. Robert Mosoń
Dolina ta przez długie lata należała do Państwowego Funduszu Ziemi i była użytkowana rolniczo przez spółdzielnie i prywatnych gospodarzy z miejscowości Dwernik i Nasiczne. Po prostu wykaszali oni tam niewielkie połacie pastwisk i łąk. Dolina ta jako jedyna w Wysokich Bieszczadach ostała się przed działalnością człowieka. Poza niewielkimi wylesieniami w formie likwidacji jakichś niewielkich zakrzewień, nie wykonywano tam żadnych prac melioracyjnych ani wylesieniowych na większą skalę. Droga wybudowana w latach 70. na Przysłup Caryński udostępniła tę dolinę dla gospodarki leśnej jedynie w pierwszym odcinku od Dwernika do wsi Caryńskie. Natomiast dalszy odcinek wybudowano dla celów widokowo-turystycznych. Niezmiernie cennym stał się dostęp do tej doliny również ze względu na zabytkowy cmentarz i cerkwiska oraz zadrzewienia świadczące o dawnej zabudowie. Została tam również wyznaczona przez Urząd Gminy w Lutowiskach ścieżka przyrodniczo-historyczna, która swój początek bierze właśnie na przełęczy Przysłup koło schroniska studenckiego i biegnie przez Nasiczne, Dwernik - Kamień do Zatwarnicy i dalej do Krywego. Już po przyłączeniu tej doliny do Parku oznakowano tam szlak konny i wybudowano na przełęczy, niedaleko schroniska, stajnie dla wędrujących koni Ciekawa jest historia włączenia obszaru tej doliny do Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Najpierw była włączona część południowa przy drodze biegnącej na Przysłup. Natomiast część północna, czyli obszar przy Magurze Stuposiańskiej, dalej stanowiła własność użyczenia Lasom Państwowym. Później zostało to jednak przez fundusz ziemi przeznaczone dla Parku Narodowego. Wcześniej ta wieś w całości była na etapie wykupu przez miejscowego gospodarza z Dwernika. Park dowiedział się o zamiarze wykupienia tej doliny i udało nam się przekonać gospodarza, że ten obszar powinien być włączony do Parku Narodowego. Natomiast za odstąpienie uzyskał możliwość zakupu ziemi w pobliskim Procisnem. Włączona dolina stanowi jedną z najbardziej wartościowych pozostałości wsi z Krainy Dolin i stanowi niezwykle ciekawy i atrakcyjny element dla zwiedzających Bieszczadzki Park Narodowy."
Fot. Macie Bajcer Schronisko na Przysłupiu
W widłach potoków Catyńskiego i Caryńczyka znajdują się ruiny kaplicy i cmentarz. Są one oznaczone w terenie. Przy drodze-szlaku znajduje się tablica informacyjna o miejscowości i cerkwi. Kilka słów o świątyniach znalazłam w ciekawym przewodniku Stanisława Krycińskiego "Cerkwie w Bieszczadach", który polecam wszystkim miłośnikom walorów kulturowych naszego regionu. "Cerkiew parafialna, pw. św. Wielkiego Męczennika Dymitra, drewniana, zbudowana w 1775 lub 1778 r., odnowiona w 1894 r. i powtórnie poświęcona w 1897 r. Papież Leon XIII (1878-1903) nadał parafii nowy odpust w dzień św. Jana Chrzciciela. Była to typowa cerkiew bojkowska z trzema brogami, dwukrotnie łamanymi zwieńczeniami. Cerkiew spalona w 1946 r. Zachowały się pozostałości podmurówki.
Dzwonnica drewniana, wzniesiona na planie kwadratu. Dolna część o konstrukcji zrębowej, górna - szkieletowej. Nakryta dachem brogowym. Obie części oddzielał wydatny daszek okapowy. Zbudowana zapewne w XVIII w. Spalona w 1946 r.
Fot. Małgorzata Różowicz
Kaplica odpustowa pw. św. Jana Chrzciciela Zbudowano ją w 1929 r. lub została przebudowana ze starszej, wzmiankowanej w 1910 r. W jej miejscu stała już w 1852 r. drewniana kaplica. Nie wspominają o niej jednak schematyzmy z 2 poł. XIX w. Zapewne była prywatną kaplicą właścicieli ziemskich. Kaplica obecnie w ruinie. Zachowała się część murów. Ulokowana w centrum cmentarza, w bezpośrednim sąsiedztwie nieistniejącej cerkwi, na południe od niej. W krypcie pod kaplicą szczątki kilku zmarłych, zapewne z rodziny właścicieli tutejszego majątku. W 1991 r. oczyszczono ruiny z rosnącej na nich roślinności.
Fot. Małgorzata Różowicz Ruiny kaplicy
Cmentarz cerkiewny połączony z cmentarzem grzebalnym, otoczonym niskim kamiennym murkiem zachowanym od strony wschodniej. Istnieje tu około stu mogił ziemnych i trzy nagrobki. Cały cmentarz porośnięty drzewami w wieku kilkudziesięciu lat."
Fot. Małgorzata Różowicz
Bardzo ciekawie o potrzebach ochrony i udostępnienia turystycznego doliny pisze w wydanej w tomie XIII "Monografii Bieszczadzkich" Zbigniew Myczkowski - "Ochrona zasobów kulturowych w Bieszczadzkim Parku Narodowy i otulinie" : " Kartoteka - historyczne Caryńskie Otulina BdPN - ur. 55 - LP BdPN - ur. 16 ( w tym nieleśne włączone w 1996 r.) 1. Ślady wsi (zabudowy i rozłogu pól w szczególności
2. Cerkiew parafialna, drewniana bojkowska, p.w. Wielkiego Męczennika Dymitra 1775,odnowiona 1897, z nadaniem przez papieża Leona XIII prawa odpustów w święto Jana Chrzciciela, spalona 1945- nie istnieje,
3. Cmentarz cerkiewny - zachowane stare nagrobki,
4. Cmentarz grzebalny po prawej stronie potoku Caryńskiego - nie istnieje
5. Kaplica odpustowa z XIX w. - zachowane mury
6. Droga Krzyżowa sprzed II wojny światowej - nie istnieje (lokalizacja nieznana) 7. Młyn wodny 1852 - ok. 1936 (1921 zm. młynarz Maksym Głuch, 73 lata) - nie istnieje
8. Karczma drewniana 1852, 1917 szynkarz Elo Herman - nie istnieje 9. Kapliczka przydrożna murowana przy drodze na Połoninę - zachowane mury 10. Krzyż przydrożny z 1911 fund. Petra Minko Należy zachować teren dawnej wsi do granicy historycznego rozłogu pól jako chroniony krajobraz kulturowy w postaci parku kulturowego, w którym poza konserwacją wyżej wyszczególnionych obiektów i śladów uczytelniałoby się sukcesywnie strukturę łanowego rozłogu pól stosowną gospodarką rolniczą i wypasową. W stosunku do wszystkich wyżej wymienionych zasobów dziedzictwa kulturowego należy podjąć szczegółowe badania historyczne, gromadzące materiały kartograficzne i ikonograficzne, w celu opracowania publikacji, ekspozycji muzealnej w BdPN. Wskazane jest docelowe wykonanie studium historyczno-krajobrazowego, a w ślad za nim modelu obrazującego historyczny stan wsi i wyeksponowanie ho w muzeum BdPN. Wszelkie zachowane obiekty i ślady ww. obiektów należy zabezpieczyć w terenie w celu ewentualnej ekspozycji czy wykorzystania zgodnie z operatem udostępnienia turystycznego. Możliwa rekonstrukcja układu wsi według źródeł kartograficznych jako "muzealna kompozycja fotocenoz bieszczadzkich" w formie "parku dydaktycznego" - zgodnie z zaleceniem operatów przyrodniczych i krajobrazowego sugerującym przeniesienie chałupy bojkowskiej dla celów pasterskich."
Fot. Robert Mosoń
Odkąd Caryńskie jest na terenie BdPN prowadzone są tu badania naukowe. Wyniki jednego z nich są opublikowane w "Rocznikach Bieszczadzkich tom 18". Mały fragment artykułu "Właściwości gleb porolnych na obszarze dawnej wsi Caryńskie" autorstwa Marka Drewnika, Andrzeja Kasprzaka, Natalii Maziarki: "Uzyskane wyniki analiz w badanych pro"lach glebowych oraz analiz wykonanych dla próbek pobranych w transekcie pomiędzy profilami wskazują na znaczną homogenizację materiału poziomów próchnicznych w badanym obszarze. Można to ujednolicenie przypisać rolniczemu użytkowaniu ziemi, które, w strefie orki zawsze doprowadza do wymieszania materiału glebowego . Poziom ten, o miąższości około 20 cm, jest w dalszym ciągu dobrze wid oczny w morfologii proluglebowego – jego dolna granica ma zazwyczaj charakter przejścia wyraźnego. Zmniejszenie miąższości poziomów próchnicznych w pro"lu nr 1 oraz zwiększenie tej miąższości w profilu nr 4 może być zapisem występowania procesów erozji i depozycji materiału w warunkach rolniczego użytkowania tego terenu. Mogło ono prowadzić do spłycenia gleby (profil nr 1) lub jej nadbudowania (profil nr 4). Podobnie niewielka zawartość części szkieletowych – mniejsza niż w sąsiadujących glebach leśnych (por. Skiba i in.1998) może być rezultatem wybierania kamieni z pól w trakcie ich użytkowania. W terenie badań obserwuje się liczne występowanie pryzm kamieni niegdyś zbieranych z pól. Widoczne są także zachowane terasy rolne." Całość artykułu jest dostępna tu http://www.bdpn.pl/dokumenty/roczniki/tom18/14.pdf
Fot.
Caryńskie, a raczej Przysłup Caryński to węzeł szlaków, dolina nie tylko piękna ale wprost idealna do wędrówki we wszystkich porach roku. Przez dolinę wiedzie droga, którą można dojechać do schroniska Koliba. Jak wspomniałam wyżej biegnie tu szlak konny, ścieżki dydaktyczne, szlaki górskie PTTK. Dolinę także można pokonywać na nartach, polecam Caryńskie zimą. To też idealne miejsce do prowadzenia warsztatów przyrodniczych, kulturowych, czy warsztatów fotografii przyrodniczej. Jestem tu z grupami w różnym wieku i z różnych zakątków globu i wszyscy są zafascynowani okolicą. Mam tylko trudności z wyjaśnieniem zawiłości etnicznych i historycznych np. Amerykanom czy Kanadyjczykom.
Fot. Maciej Bajcer Panorama na Tarnicę z odejścia na Połoninę Caryńską
Przez Caryńskie biegną dwa szlaki wytyczone przez PTTK. To fragment zielonego Jawornik-grzbiet Magury Stuposiańskiej, odcinek Przełęcz Wyżniańska-Połonina Caryńska-Prysłup- Magura. Tu łączy się z niebieskim. Ten odcinek mogę tylko polecić jako jeden z najpiękniejszych i najbardziej dzikich w naszym regionie. Proszę jednak pamiętać o tym, że wyciska z nas siódme poty. Trasa wyjątkowo piękna, można na niej przeżyć niejedną przygodę. Mi zdarzyło się i to dwukrotnie zimą zlecieć z Połoniny w dół, zatrzymały mnie buki. To zimowe zejście czasami wymaga raków i czekana, kijki są zbyt słabe na zmrożonym lodzie. Tu też na zejściu z grupą leśników przeżyliśmy niezłą przygodę, misiek obok szlaku, a potem nałożone na siebie ślady wilka i rysia. Idealne do obserwacji przyrodniczych.
Fot. Maciej Bajcer
Szlak żółty to krótki łącznik pomiędzy węzłem szlaków, schroniskiem, a Bereżkami. Było dość dużo zamieszania z wyznakowaniem jego. Pierwotnie tył oznakowany kolorem zielonym i wiódł na Magurę Stuposiańską, potem był koloru czarnego, obecnie jest żółty. Wiedzie przeważnie lasem, jest tu tzw. infrastruktura szlakowa w postaci mostków na potoku Suchy, dylowanek. Szlak dość błotnisty, mimo to polecam wiosną, piękne runo leśne można spotkać w lesie i w dolinie potoku. W Bereżach znajduje się godne polecenia pole biwakowe i punkt kasowy Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Fot. Robert Mosoń
Bieszczadzki Park Narodowy połączył dwa w jednym, wzdłuż szlaków zielonego i żółtego oznakował ścieżkę przyrodniczą, to wariant ścieżki "Połonina Caryńska" oznakowanej liściem buka. Z Połoniny do Bereżek są przystanki 15 B-24 B. Oprócz tego wyznakował szlak konny, bardzo ciekawy krajoznawczo i przyrodniczo "Wokół Połoniny Caryńskiej". Liczy sobie on 35 km i wiedzie z Wołosatego przez podnóża Połoniny Caryńskiej i Przełęcz Nasiczańską do Caryńskiego, a potem do Bereżek i Ustrzyk Górnych. Należy pamiętać iż na teren BdPN można wprowadzać własne konie tylko za zgodą dyrektora parku narodowego.
Fot. Marek Jurek Przełęcz Wyżniańska - szlak zielony
Jest tu i szlak rowerowy Dwernik-Caryńskie-Przysłup Caryński. Wiedzie on drogą publiczną. Wjazd rowerem do BdPN jest wzbroniony. Szlak kończy się na Przysłupiu. Nie istnieje już szlak rowerowy wiodący ze schroniska do Bereżek. Polecam pętelkę, którą możne sobie zrobić każdy średnio jeżdżący na rowerze. Z Przysłupia można udać się drogą powrotną do węzła szlaków pod Przełęczą Nasiczańską i przez przełęcz udać się do Nasicznego, a potem drogą do Dwernika. Trasa typu cud, miód i malina. No i jest to miejsce, gdzie możemy wędrować z psem. No i zbierać grzyby.
Fot. Marek Kusiak
Na Przysłupiu Caryńskim znajduje się Schronisko Studenckie Politechniki Warszawskiej zwane potocznie Kolibą. Pierwsze powstało w latach 1972-1974, drugie w zostało otwarte 24 września 2010 r. W 2017 r. w Caryńskiem działała bacówka założona w ramach projektu promującego sery karpackie. W bacówce pracowali ukraińscy Huculi, można było kupić dobre sery.
Fot. Robert Mosoń
Dolina Caryńskiego leży częściowo na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, a częściowo w jego otulinie Parku Krajobrazowym Doliny Sanu. Park Narodowy wraz ze swoją otuliną jest częścią trójstronnego, transgranicznego Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery "Karpaty Wschodnie" i Europejskiej Sieci Ekologicznej Natura 2000. Jest tu specjalny obszar ochrony siedlisk i specjalny obszar ochrony ptaków Bieszczady W 2011 r. na części terenu należącej do PL utworzono Leśny Kompleks Promocyjny "Lasy Bieszczadzkie". Jego głównym celem jest zrównoważony rozwój gospodarki leśnej, promocja walorów przyrodniczych i leśnych naszego regionu, edukacja ekologiczna.
Fot. Hłynne pole biwakowe, to tu Wołosaty wpada do Sanu
Opracowanie Lucyna Beata Pściuk przewodnik górski, pilot wycieczek 502 320 069 Polecam nasze usługi przewodnickie - cena od 250 zł netto, od 350 brutto faktura VAT. Programy wycieczki przygotowuję indywidualnie dla każdej grupy dostosowując je do możliwości finansowych i zainteresowań grupy. Proszę o kontakt telefoniczny Lucyna Beata Pściuk przewodnik górski i turystyczny, pilot wycieczek nr tel. 607 452 809 lub 502 320 069 Bieszczady i okolice oferują dla grup zorganizowanych multum atrakcji, wśród nich są: wycieczki górskie, wycieczki po ścieżkach dydaktycznych, spacery po górskich dolinach, miejscach cennych przyrodniczo, wycieczki rowerowe, spływy kajakowe i na pontonach, jazda konna pod okiem instruktora, bryczki, wozy traperskie, prelekcje, pokazy filmów przyrodniczych, diaporam, warsztaty przyrodnicze, warsztaty kulturowe, warsztaty fotografii przyrodniczej, wizyty w wielu ciekawych miejscach np. hangary na szybowisku w Bezmiechowej, bacówkach z serami Bacówka Nikosa 661 461 306 lub 663 66 95 04 , zagroda edukacyjna "Serowy Raj" w Bukowcu https://www.facebook.com/DomkiGoralskieBukowiec/ , sery można zamówić telefonicznie 697 761 807 zwiedzanie muzeów, galerii, cerkwi i dawnych cerkwi, ruin, "zaliczanie" punktów widokowych, nawiedzanie sanktuariów, izby pamięci prymasa Wyszyńskiego, spacer po udostępnionych turystycznie rezerwatach, rejsy statkiem po Jeziorze Solińskim np. statek Bryza nr tel. 721 08 08 08 , żaglowanie po Jeziorze Solińskim, spotkania z naukowcami, ludźmi kultury, artystami itd. np. przy ognisku, itp. Koszt obiadu to w przypadku grup młodzieżowych jest od 15 zł do 25 zł. W tym roku mamy bardzo rozwiniętą ofertę edukacyjną na którą składają się warsztaty i prelekcje: kulturowe, przyrodnicze, związane ze starymi rzemiosłami, fotografii przyrodniczej.
Fot. Ewa Dudzińska-Szybowska Caryńskie z Połoniny Caryńskiej
Polecamy
Połonina Caryńska Ścieżka Połonina Caryńska
Fot. Jacek Bis Połonina Caryńska z Połoniny Wetlińskiej
Nasiczne http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=5&Itemid=11 Ścieżka Przysłup Caryński-Krywe nad Sanem http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=8&Itemid=13
Fot. Paweł Szymański Połonina Caryńskie i Przysłup Caryński widziane z Wetlińskiej
Ścieżka "Berehy Górne" http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=36&Itemid=45 Berechy Górne http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=52&Itemid=59 Fot. Ewa Dudzińska-Szybowska Berehy z Połoniny Caryńskiej
Bieszczadzki Park Narodowy http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=25&Itemid=33 Park Krajobrazowy Doliny Sanu http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=178&Itemid=191
Fot.
Bieszczady forum https://www.facebook.com/groups/grupa.bieszczady/
Fot. Robert Mosoń Jeżyna zwana u nas czernicą, jej zimozielone liście są podstawą zimowego wyżywienia wielu gatunków m.in. żubrów, jeleni
.............................
.............................
..............................
............................
..............................
.................................
..........................................
...........................
........................
....................
...................
...........
.
|